Niestety nasza stacja w najzimniejszym zakątku Polski znalazła się pod śniegiem. Mamy dość wietrzną zimę, co przekłada się na specyfikę pokrywy śnieżnej. Już 13 stycznia się o tym przekonaliśmy, kiedy nawisy śnieżne zablokowały nam najłatwiejszą drogę do kotła i musieliśmy iść dłuższą i trudniejszą trasą, zaś w samym kotle zaskoczyła nas duża pokrywa ok. 1,8 m, czyli 2 razy więcej niż wtedy było na Kasprowym Wierchu.
Tymczasem rok temu mieliśmy znacznie mniejszą różnicę w ilości śniegu między LK a KW i 29 stycznia 2023 kocioł miał ok. 1,5 m śniegu. Niestety teraz prawdopodobnie zalega tam o metr więcej, coś koło 2,5 m śniegu. Można przypuszczać, że osłona radiacyjna została lekko przysypana, ale antena jeszcze się utrzymuje nad śniegiem i nadaje dane online. Szkoda tylko, że nie są to już pomiary temperatury powietrza. Szkoda tym bardziej, że akurat wystąpiły ciekawe warunki do inwersji temperatury, o co dość ciężko w czasie obecnej zimy.
Powyższe pomiary online wskazują, że osłona zaczęła być zasypywana w czasie nocnych opadów 25/26 stycznia – częste wahania temperatury nagle ucichły, znikają drgania, wykres robi się łagodny. 26 stycznia widać efekt lekkiej izolacji termicznej, złagodzona amplituda, opóźniona reakcja na zmiany temperatury. Następnie intensywne opady śniegu 27 stycznia dopełniają dzieła zniszczenia, wykres staje się jednostajny. Osłona nie jest mocno przysypana, bo inaczej czujnik wskazywałby wartości bliższe 0°C. Ostatnie ochłodzenie może być efektem zimnej powierzchni śniegu od wychładzania radiacyjnego. Cóż, nie wykluczone, że w Litworowym Kotle w powietrzu właśnie pękło -20°C, a my tego nie możemy śledzić. Fakty są takie, że od 26 stycznia 2024 mamy dziurę w danych. Litworowy Kocioł jest miejscem ekstremalnym i utrzymanie ciągłości pomiarów tamże stanowi niemałe wyzwanie, zwłaszcza w zimie. To przykre zdarzenie to też pokłosie jesiennych wichur i złamania kija, co obniżyło nam stację z 4 m na niespełna 2,5 m.