Dnia 21 lutego 2025 r. odbyła się spontaniczna wyprawa do Litworowego Kotła, w której udział wziął Michał Wróbel.
Dnia 17.02.2025 r. w Litworowym Kotle zmierzyliśmy rekord zimna Polski wynoszący -41.1° C. W związku z tym 3 dni później, podczas nadzwyczajnego zebrania jednoosobowej grupy szybkiego reagowania, zapadła decyzja o zorganizowaniu wyprawy do Litworowego Kotła w celu zbadania w jakich dokładnie warunkach został pobity ten rekord. W tym celu należało zmierzyć wysokość osłony nad pokrywą śnieżną oraz pobrać dane z termorejestratora offline Termio 2, a przy okazji zamontować dodatkowy czujnik temperatury oraz wykonać kilka pomiarów terenowych temperatury na różnych wysokościach nad pokrywą śnieżną.
Wyprawa rozpoczęła się w Kirach o 4:30. Z uwagi na anomalnie niską pokrywę śnieżną w Tatrach oraz brak zagrożenia lawinowego (takie było przeświadczenie przed wyprawą), podjąłem decyzję o przejściu do Kotła najkrótszym wariantem trasy, mniej więcej zbieżnym ze ścieżką, którą pokonuje się w warunkach letnich.

Na całej długości trasy spodziewałem się bardzo twardego, zmrożonego ,,śniego-betonu”, który świetnie współpracuje z naostrzonymi rakami, czyli takich warunków jakie doświadczyłem w Tatrach podczas zdobywania Gerlachu oraz Bystrej, co miało miejsce 10 dni wcześniej. Natomiast na miejscu warunki okazały się nieco trudniejsze. Zaledwie 6 centymetrów śniegu, które spadło w Tatrach tydzień wcześniej do spółki z wiatrem narobiło sporego ,,bałaganu”. Trawersując Chudą Turnie nie czułem się aż tak pewnie jakbym chciał, raki trochę ujeżdżały w zawianym śniegu, ciężko było przewidzieć jaka będzie przyczepność następnego kroku, miejscami konieczne było torowanie jak w przypadku kilkukrotnie wyższej pokrywy śnieżnej niż faktycznie spadła.

W tych warunkach po dotarciu do Kazalnicy Miętusiej zdecydowałem o zaprzestaniu trawersowania i zejściu wariantem zimowym na Płaśń pod Moreną. To miejsce zaskoczyło mnie jeszcze bardziej, z 6cm spadłego tydzień wcześniej śniegu wiatr utworzył tam świeżą pokrywę przekraczającą 40 cm głębokości! Podczas schodzenia śnieg usuwał się i zjeżdżał po zmrożonej pokrywie leżącej pod nim. Choć ciężko w to uwierzyć, miałem wrażenie sporego zagrożenia lawinowego mimo tak znikomego opadu świeżego śniegu. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze i z Płaśni udałem się stromo pod górę w stronę Machajówki.
O godzinie 7:45 udaje się dotrzeć do Litworowego Kotła, który wita na swój ulubiony sposób, czyli prawie 20-stopniową inwersją w stosunku do Kasprowego i temperaturą -24.4°C.

Pierwszym zadaniem było zmierzenie na jakiej wysokości został wykonany rekordowy pomiar. W tym czasie stacja IMGW na Kasprowym Wierchu mierzyła 62 cm śniegu, więc pokrywę w Litworowym Kotle szacowaliśmy na przynajmniej 1 m i tak też było. Pomiar taśmą mierniczą wykazał, że rekordowy pomiar został wykonany dokładnie 3 metry nad pokrywą śnieżną (w takim razie grubość pokrywy śnieżnej w LK wynosiła 110-120 cm).


Kolejnym zadaniem było sprawdzenie pomiarów z Termio 2, którego sonda jest w tej samej osłonie, w której znajduje się czujnik PT100 od pomiaru online. Tutaj pojawił się problem, gdyż z uwagi na anomalnie niską pokrywę śnieżną (nawet podczas ostatnich łagodnych zim, w drugiej połowie lutego pokrywa w LK zdecydowanie przekracza 2 metry) był problem z dosięgnięciem do pojemnika z Termio. Na szczęście pod warstwą świeżego śniegu znajdowała się kilkucentymetrowa tafla zmrożonego śniegu, którą z pomocą czekana udało się pociąć na kawałki i zbudować z nich prowizoryczny schodek, dzięki któremu była możliwość dosięgnąć do pojemnika z Termio.

Odczyt temperatury minimalnej z Termio -41.04°C potwierdza wiarygodność pomiaru z czujnika online. Danych z Termio niestety nie udało się zgrać na laptopa, gdyż początkowo interfejs nie wykrywał termometru, a następnie bateria w laptopie padła z powodu niskiej temperatury. Miejsca w pamięci Termio powinno starczyć jeszcze do maja, także podczas następnej wyprawy powinno się udać zgrać te dane. Udało się jeszcze wymienić baterie na nową we wspomnianym Termio 2.

Kolejnym zadaniem było zamontowanie dodatkowego pojemnika z Termio, tym razem z wiekowym, ale niepodważalnie niezawodnym modelem 25. Umieściłem sondę na wysokości metra nad pokrywą śnieżną, czyli trochę powyżej 2 metrów nad poziomem ,,stałego” gruntu. Jesteśmy ciekawi zbadania zjawiska czy faktycznie zimne powietrze wypełnia równomiernie Kocioł do pewnej wysokości, czy jednak im niżej, tym wyraźnie niższa temperatura.

Jakieś pojęcie o tym mogą dać pomiary terenowe, które wykonałem podczas opisywanego tu pobytu w Kotle (łącznie ponad 1,5h). W tym czasie rozkład temperatur był mniej więcej stały i wynosił: 3 m nad śniegiem (osłona) – 22.6°C, 2 m oraz 1 m nad śniegiem -23.3°C, przy pokrywie ok. -25°C. Także różnica wynosiła nieco ponad 0.5 stopnia.
Czy tak mogło być również podczas rekordowej nocy 17.02.2025? Możemy tylko gdybać. Z naszej wiedzy wynika, że wtedy różnice temperatur na tych wysokościach pomiarowych mogły być wtedy mniejsze niż podczas mojego pobytu w Kotle. Wynika to z tego, że podczas wspominanej nocy basen zimna w LK był niesamowicie stabilny, spadek temperatury następował bez żadnych zakłóceń, aż do wartości granicznej, do której mogła się wychłodzić ta masa powietrza, wypełniając równomiernie dno Kotła zimnym powietrzem do wysokości kilku lub nawet kilkunastu metrów. Pokazuje to prawie poziomy przebieg temperatury po osiągnięciu -40°C (prawie 4 godziny). Przy samej pokrywie mogło być zauważalnie zimniej, natomiast 2 m nad śniegiem prawdopodobnie różnica nie wynosiła więcej niż 0,2-0,3 stopnia w stosunku do 3 m. Cóż, mimo takiej ciepłej i bezśnieżnej zimy oraz działającej na niekorzyść wysokości pomiaru, udało nam się zarejestrować (i potwierdzić na drugim instrumencie pomiarowym) wynik bijący oficjalne zmierzone rekordy niskiej temperatury na terenie Polski.

Po zrealizowaniu wszystkich zadań w Litworowym Kotle udałem się, idąc na azymut, na Małołączniak, skąd po krótkim odpoczynku i ogrzaniu w promieniach słońca (podczas całej akcji w Kotle utrzymywała się temperatura poniżej -23°C) ruszyłem dobrze przedeptanym czerwonym szlakiem w stronę Kasprowego Wierchu, skąd zszedłem do Kuźnic, spędzając w ten sposób prawie cały piękny, zimowy dzień w Tatrach.

Kiedy następna wyprawa? Patrząc na to co dzieje się z pokrywą śnieżną w tym sezonie to zapewne w maju, a możliwe, że nawet już w kwietniu (!) udamy się do Litworowego Kotła aby obniżyć wysokość masztu i pomiaru z 4 m do 2 m nad ziemią, a przy okazji podmienić akumulator na naładowany.